Rozdział 3
Słońce grzało, a my leżałyśmy i się opalałyśmy. Wrzesień w
Miami był zawsze ciepły, chciałyśmy więc złapać ostatnie promienie słońca zanim
nadejdzie jesień.
- Sam, wiesz wpadłam na pewnien pomysł…
-Słucham.
Emma zawsze miewała szalone pomysły. Ciekawe na co teraz
wpadła.
-Wiesz skoro to ostatnia klasa to musimy pójść na całość. Na
początku startuję na przewodniczącą szkoły, ty oczywiście na sekretarza, bo się
najlepiej nadajesz, a potem się jeszcze rozkręcimy…
Ta przewodnicząca to nawet niegłupi pomysł, ale z tym
rozkręcaniem… Nie byłam przekonana.
-Ty z pewnością wygrasz te wybory i będziesz świetną
przewodniczącą, ale ja się nie zamierzam nigdzie zgłaszać.
-Oj Sam!
-Nie i koniec! Nie ciągnijmy tego tematu.
Nadszedł dzień wyborów. Cała kampania oczywiście przyniosła
zamierzony skutek. Emma wygrała wybory. Teraz świętowała ze mną i paczką
przyjaciół w pizzerii.
-Za Emme! – zawołał Mike.
-Za Emme!-odpowiedziała reszta.
-No, to co nasza nowa przewodnicząca ma zamiar zrobić na
początku sprawowania urzędu? – Mike zapytał z humorem.
- Na początku myślałam o zorganizowaniu balu. Mógłby się
odbyć z okazji Halloweenu. I mógłby być z masami, abyśmy mogli być zupełnie kim
innym. Myślę, że byłaby to fajna opcja. A wy jak uważacie?
-Świetny pomysł! Po tobie spodziewałabym się czegoś bardziej
szalonego, ale to jest całkiem niezłe.-powiedziała z uśmiechem Jennifer.
Mi szczególnie ten pomysł przypadł do gustu. Nikt mnie nie
pozna jeśli się przebierze. Nie będę już szarą myszką z wspaniałą siostrą. Może
wreszcie Danny zwróci na mnie uwagę.
-Ok, to pora zacząć go organizować. W końcu Halloween już za
miesiąc.
Reszta wieczoru minęła w miłym nastroju. Wróciłyśmy do domu
po 22:00. No, ale w końcu był piątek.
-Sam, a tobie się ten pomysł z balem podoba?
-Em, on jest wspaniały! Myślałaś, że kłamałam?
-Wiesz… Nie wszystkie moje pomysły są dobre…
-Masz racje, ale ten ci się udał.
Roześmiałyśmy się obie. Bardzo się cieszyłyśmy, że mamy
siebie. Może nie zawsze żyjemy w zgodzie, ale się kochamy i nie wyobrażamy
sobie życia bez siebie.
-Kochana jesteś wiesz!-To mówiąc Emma rzuciła mi się na
szyję.
-Em! Udusisz mnie!-roześmiałam się.
Poniedziałek. Emma właśnie wywiesza na tablicy samorządu
ogłoszenie o poszukiwanych chętnych do pomocy przy organizacji balu. Spotkanie
organizacyjne odbędzie się w środę. Dobrze, że nie koliduję z moim fortepianem,
ponieważ nie lubię opuszczać lekcji, a oczywiście pomogę siostrze. Przy
ogłoszeniu zebrała się już grupka osób. Cóż, im więcej tym lepiej.
Odeszłam od ogłoszenia i podeszłam do Kristy.
-Hej!
-Część.
-Przyjdziesz w czwartek?
-Jasne. Przecież obiecałam to Emmie.
-No tak. Wiesz, bardzo cieszę się na ten bal.
-Ja też! Nie mogę się doczekać. No, ale na mnie już czas.
Zaraz mam chemię, muszę się przygotować. Paa!
-Pa!
I pobiegła w stronę pracowni chemicznej. Krista była bardzo
pilną uczennicą. Miała głównie piątki i wzorowe zachowanie. Może się wam
wydawać, że była kujonem, który nie umie się bawić, nie ma znajomych. Ale nie, ona dodatkowo była miłą, sympatyczną
dziewczyną, która lubiła chodzić na imprezy.
Po lekcjach wróciłam do domu, odrobiłam lekcję i zasiadłam
do fortepianu. Gdy zagrałam pierwsze dźwięki zapomniałam o wszystkim. Była
tylko muzyka i ja.