piątek, 13 marca 2015

Rozdział 4

Rozdział 4
Jestem właśnie na spotkaniu organizacyjnym. Przyszło wiele osób. Niestety nie ma tej na której tak bardzo mi zależało. Nie ma Danny’ego. Ale jest jego najlepszy przyjaciel Luke. Prace są już rozdzielone. Ja robię transparenty i inne dekoracje do powieszenia. W mojej grupie  jest też Jennifer i Luke, a także pare innych osób, których za bardzo nie znam.
-Okej, a więc może zaczniemy od dużego transparentu? – zaczęłam naszą pracę.
-Niezły pomysł. Proponuję, aby po prostu napis namalować farbą.- pierwszy pomysł był Luke’a.
- Jennifer zajmiesz się tym? Ładnie malujesz.
Jennifer jest bardzo utalentowana plastycznie. Wogóle ma artystyczną duszę. Nie przejmuję się niczym, a w szczególności tym co myślą o niej inni. Ubrania, albo kupuje ciekawe, albo sama je przerabia. Ma swój świat i tego się trzyma. Maluje, rysuje, może nawet pisze wiersze? Tego nikt nie wie. Ale właśnie za to ą lubimy: jest po prostu sobą. 
-Pewnie! Zrobimy na czarnym tle niebieski, lekko świecący. Reszte też zrobimy w tej kolorystyce. 
- Okey, ty się na tym znasz najlepiej. Płótno leży na stole, powiedz reszcie jak mają ci pomóc, a ja pójdę po farbę. 
-Pomogę ci!- zaofiarował się Luke. 
-O, dzięki. 
Poszliśmy do składziku, gdzie była większość materiałów potrzebnych do dekoracjii. Niestety była tylko czerwona farba.
-Musimy iść do sklepu. Najbliższy jest pare ulic z tąd.- zrobiłam skwaszoną minę.
-Na szczęście przyjechałem furgonetką.- uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
-Ratujesz nam życie.
Luke jeździł zwykłą furgonetką-nie najnowszą, ale też nie jakimś starym gratem. Nie szpanował wypasioną furą jak inni chłopcy z naszej szkoły, w tym Danny. Nie ocenia się ludzi na podstawie samochodu, ale Luke był taki jak ten jego: normalny, nie wyróżniający się i nie przechwalający się.
Już sięgałam do klamki, ale on mnie uprzedził i otworzył mi drzwi jak prawdziwy gentelman.
-Wow, dziękuję.- szeroko sie uśmiechnęłam.
-Nie masz za co, powinno się otwierać drzwi pięknym kobietom.
-Czyli raczej nie mi, bo nie jestem piękna.
-Nie tobie to oceniać.- posłał mi swój tajemniczy uśmiech.
-Nie mi? To w takim razie komu?
-Faceom, którzy za tobą szaleją.- roześmiałam się, a on razem ze mną.
-Wątpie, czy są tacy.- do czego on zmierzał? Naprawde nie pojmowałam jaki jest cel tej rozmowy.
- To uwierz. 
Dojechaliśmy na miejsce i wraz z zamknięciem drzwiczek samochodu zamknęliśmy tą rozmowe.
W sklepie znaleźliśmy właśnie taką farbę o jaką nam chodziło. Lekko fosforyzujący błękit. Wzięliśmy 4 puszki. Każdy wziął po dwie i już szliśmy do drzwi kiedy potknęłam się o jakieś puszki, które stały na podłodzę. Krzyknęłam i próbowałam ratować naszą farbę. 
Nagle od tyłu złapały mnie czyjeś silne ramiona. Powtórzyła się sytuacja z galerii. Luke trzymal mnie w ramionach i patrzył prosto w moje oczy.
-Chyba stanę się twoim ochroniarzem.
-Wiesz, to całkiem dobry pomysł. Dzięki, znowu.
-Nie ma za co.-postawił mnie na nogi.
-Ty lepiej mnie nie przyzwyczajaj, bo w końcu wogóle przestanę uważać!
-Z wielkim żalem postaram się spełnić tę prośbę.
-Dobra wracajmy bo jeszcze dziś chcialabym zacząć ten napis.
-Okey.
********************************************************************************
Wiem, że trochę zaniedbałam bloga i naprawdę dawno nie pisałam, ale trochę czasu brak :( Ale to się zmieni! Posty będą częściej i postaram się by były ciekawsze. Cały czas ćwiczę się w pisaniu, więc wiem, że ten blog nie jest i nie będzie idealny. Ale mam nadzieję, że będzie się stawał z każdym postem ciekawszy i lepszy!